Rozdział 87
* z perspektywy Alex*Nazajutrz obudził mnie irytujący blask słońca dobiegający zza okna. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i powędrowałam do toalety za potrzebą. Gdy wróciłam do pokoju na telefonie widniały powiadomienia o trzech nieodebranych połączeniach od Colina. Sięgnęłam po niego i natychmiast oddzwoniłam.
C- No hej, jak tam noc?
A- Nie wiem, całą przespałam.
C- Oh, jaka zabawna.
A- Dobra, nieważne. Co chciałeś?
C- W sumie nic, ale pomyślałem, że moglibyśmy zjeść dziś razem obiad. Co ty na to?
A- Jasne, a co oferujesz?
C- Nie wiem, przyjdę po Ciebie i najwyżej zobaczymy.
A- No okay.
C- Będę po drugiej.Trzymaj się.
A- Pa, kocham Cię.
C- Ja Ciebie też misiu.
Rozłączyłam się.
Mimo iż jesteśmy ze sobą od takiego czasu nadal wyznawanie uczuć w jego kierunku nie szło mi najlepiej. W sumie nie wiem po co tak do niego mówię. Chyba dlatego, że w pewnym stopniu mu na tym zależy, a ja chcę aby był szczęśliwy. Abyśmy razem byli szczęśliwi.
Odłożyłam telefon i wyszłam do kuchni.
* z perspektywy Charlie *
Stałam uchylona nad kuchennym blatem gryząc tosta i przeglądając katalog z sukniami. Za dwa dni bal, a ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Tym razem wszystko musi być perfekcyjnie.
A- Dzień dobry pani Horan.~niespodziewanie przyszła Alex.
Ch- Witam panią Styles.
A- Jak na razie skłaniam się bardziej w kierunku zostania panią Walker.- zaśmiałyśmy się.
Ch- Co dziś sporządzisz na obiad?
A- Uu, niestety muszę Cię dziś wystawi bo umówiłam się z Colinem.
Ch- No wiesz ty co! Tylko grzeczni mi macie być!
A- Już za późno!- krzyknęła biorąc wodę z lodówki.
Ch- Ta, a za dziewięć miesięcy wózek dziecięcy.
A- Boże Charlie, o czym ty myślisz?!
Ch- Wybacz, ale do ty skierowałaś mnie na tę ciemną stronę mocy!
A- Oh, czuję się niczym Lord Vader.
Zamknęłam gazetę i usiadłam obok niej.
Ch- Chyba zadzwonię do Nialla. Wiesz, bal i tak dalej.
A- Myślisz, że się zgodzi?
Ch- A dlaczego by nie? Mam wdzięk i urok osobisty- wybuchnęłyśmy nieposkromionym śmiechem- Oj, żartuję.
A- Wiem.
Ch- Ale serio, mam nadzieję, że nie odmówi.- westchnęłam ciężko.
* z perspektywy Harry'ego*
Wyszedłem na miasto aby załatwić kilka spraw bankowych po powrocie z Azji. Ta podróż była na prawdę niesamowita, ale jak to mówią wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Gdy wszystko było już okay udałem się w stronę niezłej chińskiej knajpki w centrum Londynu aby spotkać się z moim dobrym kumplem Ed'em. Otwierając drzwi usłyszałem śmiech, którego nigdy w stanie nie będę zapomnieć.
Odwróciłem się i zauważyłem kilka metrów dalej Alex... z Colinem. Czekałem aż podejdą bliżej i przywitałem się.
H- Cześć Alex, dzwoniłem.
A- Hej- przytuliła mnie- Wybacz, nic nie widziałam,
Zerknąłem w dół i zobaczyłem jak ten gnojek trzyma ją za rękę.
H- A więc teraz jesteście razem?- zapytałem wskazując na nich palcami.
A- Postanowiliśmy dać sobie szansę.- zrobiłem skwaszoną minę.
A- Colin, mógłbyś nas zostawić na chwilę samych?
C- Jasne, będę czekał w środku.- rzucił mi jedno gniewne spojrzenie i poszedł.
H- Widzę, że nieźle się narobiło...
A- Nie, nadal jest tak samo.
H- Oddalasz się ode mnie!
A- Nie prawda, to ty wypłynąłeś statkiem w rejs w jedną stronę. Ja ciągle stoję przy burcie.- zauważyłem w jej oczach łzy. Próbowała mnie minąć ale złapałem ją za nadgarstek.
H- Alex, proszę Cię.
A- Wybacz, muszę już iść.
No i poszła. W jednej chwili latałem nad ziemią jak skowronek, a w drugiej mój świat zawalił się niczym budynki z jedenastego września. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Byłem zdruzgotany.
Złapałem taksówkę i pojechałem prosto do domu. Po drodze napisałem do Sheerana, że coś mnie zatrzymało i nie dotrę na miejsce. Nie miałem ochoty na rozmowy.
Wpadłem do mieszkania i na wejściu rozwaliłem wazon.Woda delikatnie spływała z komody na jasny dywan. Nigdy tak okropnie się nie czułem.
Podszedłem do stołu i jednym pociągnięciem zwaliłem jego całą zawartość na podłogę. Wszędzie walało się szkło.
Po godzinnej demolce uspokoiłem się. W całym domu był rozgardiasz.
Usiadłem na fotelu i złapałem się za głowę.
Straciłem ją...
Przez tę cholerną kilkumiesięczną trasę straciłem ją.
To wszystko moja wina, nie wykorzystałem sytuacji.
Do mieszkania wszedł Niall.
* z perspektywy Nialla*
Ciche pukanie rozległo się, a po chwili zza drzwi wyjrzała dziewczyna.
Ch- Hej, szybki jesteś,- Charlie otworzyła mi drzwi i wszedłem do środka.
Z salonu podążał przyjemy zapach niedzielnego obiadu, o którym zawsze marzyłem będąc z dala od domu.
N- Tylko nie mów, że nagle odkryłaś swój talent kucharski.
Ch- Niestety muszę Cię rozczarować, bo wszystko zamówiłam z restauracji.
N- Cóż, warto pomażyć.
Usiedliśmy przy stole. Panowała krępująca cisza. Sięgnąłem po szklankę z sokiem.
Ch- Słuchaj Niall, chciałabym o coś Cię spytać.
N- Nie, nie musisz. Wiem o co chodzi, wczoraj wieczorem to wszystko moja wina. Nie traktuj tego na poważnie.
Ch- O czym ty mówisz? Chciałam Cię spytać o towarzyszenie na balu...
Patrzeliśmy na siebie w skupieniu.
Ch- Nic to dla Ciebie nie znaczyło?
N- Nic, a nic. Poniosła nas chwila i tyle. A co do balu, nie mogę z tobą iść. Wybacz.
Ch- Ale...
N- Muszę już iść.
Ch- Nie skończyliśmy jeść.
N- Skończ beze mnie.
Wstałem i wyszedłem.
Musiałem ją skłamać. Wiem, że ona na pewno nie zrozumie moich uczuć. Tyle razy przekonywałem się o tym, że ona też coś czuje do mnie, a potem nadchodziło gorzkie rozczarowanie.Tak nie mogło być tym razem. Na tej imprezie wszystko by się jeszcze tylko bardziej skomplikowało. Poza tym we worek zdeklarowaliśmy się do grania w jednym z tutejszych liceów.
Kopiąc kamień pod nogami zauważyłem krople deszczu na chodniku. Podnosząc głowię w górę pomyślałem o tym, że może jemu uda się obmyć z tego świata negatywne emocje...
* gdy zaczęło padać wszyscy bohaterowie spoglądali przez okno rozmyślając o ostatnich wydarzeniach *