sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 87

 * z perspektywy Alex*

Nazajutrz obudził mnie irytujący blask słońca dobiegający zza okna. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i powędrowałam do toalety za potrzebą. Gdy wróciłam do pokoju na telefonie widniały powiadomienia o trzech nieodebranych połączeniach od Colina. Sięgnęłam po niego i natychmiast oddzwoniłam.
C- No hej, jak tam noc?
A- Nie wiem, całą przespałam.
C- Oh, jaka zabawna.
A- Dobra, nieważne. Co chciałeś?
C- W sumie nic, ale pomyślałem, że moglibyśmy zjeść dziś razem obiad. Co ty na to?
A- Jasne, a co oferujesz?
C- Nie wiem, przyjdę po Ciebie i najwyżej zobaczymy.
A- No okay.
C- Będę po drugiej.Trzymaj się.
A- Pa, kocham Cię.
C- Ja Ciebie też misiu.
Rozłączyłam się.
Mimo iż jesteśmy ze sobą od takiego czasu nadal wyznawanie uczuć w jego kierunku nie szło mi najlepiej. W sumie nie wiem po co tak do niego mówię. Chyba dlatego, że w pewnym stopniu mu na tym zależy, a ja chcę aby był szczęśliwy. Abyśmy razem byli szczęśliwi.
Odłożyłam telefon i wyszłam do kuchni.


* z perspektywy Charlie *

Stałam uchylona  nad  kuchennym blatem gryząc tosta i przeglądając katalog z sukniami. Za dwa dni bal, a ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Tym razem wszystko musi być perfekcyjnie.
A- Dzień dobry pani Horan.~niespodziewanie przyszła Alex.
Ch- Witam panią Styles.
A- Jak na razie skłaniam się bardziej w kierunku zostania panią Walker.- zaśmiałyśmy się.
Ch- Co dziś sporządzisz na obiad?
A- Uu, niestety muszę Cię dziś wystawi bo umówiłam się z Colinem.
Ch- No wiesz ty co! Tylko grzeczni mi macie być!
A- Już za późno!- krzyknęła biorąc wodę z lodówki.
Ch- Ta, a za dziewięć miesięcy wózek dziecięcy. 
A- Boże Charlie, o czym ty myślisz?!
Ch- Wybacz, ale do ty skierowałaś mnie na tę ciemną stronę mocy!
A- Oh, czuję się niczym Lord Vader.
Zamknęłam gazetę i usiadłam obok niej.
Ch- Chyba zadzwonię do Nialla. Wiesz, bal i tak dalej.
A- Myślisz, że się zgodzi? 
Ch- A dlaczego by nie? Mam wdzięk i urok osobisty- wybuchnęłyśmy nieposkromionym śmiechem- Oj, żartuję. 
A- Wiem.
Ch- Ale serio, mam nadzieję, że nie odmówi.- westchnęłam ciężko.



* z perspektywy Harry'ego*

Wyszedłem na miasto aby załatwić kilka spraw bankowych po powrocie z Azji. Ta podróż była na prawdę niesamowita, ale jak to mówią wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Gdy wszystko było już okay udałem się w stronę niezłej chińskiej knajpki w centrum Londynu aby spotkać się z moim dobrym kumplem Ed'em. Otwierając drzwi usłyszałem śmiech, którego nigdy w stanie nie będę zapomnieć. 
Odwróciłem się i zauważyłem kilka metrów dalej Alex... z Colinem. Czekałem aż podejdą bliżej i przywitałem się.
H- Cześć Alex, dzwoniłem.
A- Hej- przytuliła mnie- Wybacz, nic nie widziałam,
 Zerknąłem w dół i zobaczyłem jak ten gnojek trzyma ją za rękę.
H- A więc teraz jesteście razem?- zapytałem wskazując na nich palcami.
A- Postanowiliśmy dać sobie szansę.- zrobiłem skwaszoną minę.
A- Colin, mógłbyś nas zostawić na chwilę samych?
C- Jasne, będę czekał w środku.- rzucił mi jedno gniewne spojrzenie i poszedł.
H- Widzę, że nieźle się narobiło...
A- Nie, nadal jest tak samo.
H- Oddalasz się ode mnie!
A- Nie prawda, to ty wypłynąłeś statkiem w rejs w jedną stronę. Ja ciągle stoję przy burcie.- zauważyłem w jej oczach łzy. Próbowała mnie minąć ale złapałem ją za nadgarstek.
H- Alex, proszę Cię.
A- Wybacz, muszę już iść.
No i poszła. W jednej chwili latałem nad ziemią jak skowronek, a w drugiej mój świat zawalił się niczym budynki z jedenastego września. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Byłem zdruzgotany. 
Złapałem taksówkę i pojechałem prosto do domu. Po drodze napisałem do Sheerana, że coś mnie zatrzymało i nie dotrę na miejsce. Nie miałem ochoty na rozmowy. 
Wpadłem do mieszkania i na wejściu rozwaliłem wazon.Woda delikatnie spływała z komody na jasny dywan. Nigdy tak okropnie się nie czułem. 
Podszedłem do stołu i jednym pociągnięciem zwaliłem jego całą zawartość na podłogę. Wszędzie walało się szkło.
Po godzinnej demolce uspokoiłem się. W całym domu był rozgardiasz. 
Usiadłem na fotelu i złapałem się za głowę.
Straciłem ją...
Przez tę cholerną kilkumiesięczną trasę straciłem ją.
To wszystko moja wina, nie wykorzystałem sytuacji.
Do mieszkania wszedł Niall.


 * z perspektywy Nialla*

Ciche pukanie rozległo się, a po chwili zza drzwi wyjrzała dziewczyna.
Ch- Hej, szybki jesteś,- Charlie otworzyła mi drzwi i wszedłem do środka.
Z salonu podążał przyjemy zapach niedzielnego obiadu, o którym zawsze marzyłem będąc z dala od domu.
N- Tylko nie mów, że nagle odkryłaś swój talent kucharski.
Ch- Niestety muszę Cię rozczarować, bo wszystko zamówiłam z restauracji.
N- Cóż, warto pomażyć. 
Usiedliśmy przy stole. Panowała krępująca cisza. Sięgnąłem po szklankę z sokiem.
Ch- Słuchaj Niall, chciałabym o coś Cię spytać.
N- Nie, nie musisz. Wiem o co chodzi, wczoraj wieczorem to wszystko moja wina. Nie traktuj tego na poważnie.
Ch- O czym ty mówisz? Chciałam Cię spytać o towarzyszenie na balu...
Patrzeliśmy na siebie w skupieniu.
Ch- Nic to dla Ciebie nie znaczyło?
N- Nic, a nic. Poniosła nas chwila i tyle. A co do balu, nie mogę z tobą iść. Wybacz.
Ch- Ale...
N- Muszę już iść.
Ch- Nie skończyliśmy jeść.
N- Skończ beze mnie.
Wstałem i wyszedłem. 
Musiałem ją skłamać. Wiem, że ona na pewno nie zrozumie moich uczuć. Tyle razy przekonywałem się o tym, że ona też coś czuje do mnie, a potem nadchodziło gorzkie rozczarowanie.Tak nie mogło być tym razem. Na tej imprezie wszystko by się jeszcze tylko bardziej skomplikowało. Poza tym we worek zdeklarowaliśmy się do grania w jednym z tutejszych liceów.
Kopiąc kamień pod nogami zauważyłem krople deszczu na chodniku. Podnosząc głowię w górę pomyślałem o tym, że może jemu uda się obmyć z tego świata negatywne emocje...

* gdy zaczęło padać wszyscy bohaterowie spoglądali przez okno rozmyślając o ostatnich wydarzeniach *

  

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 86

* z perspektywy Alex *

                                                                         05 czerwca
Drogi Pamiętniku,
nie wiem czemu w ogóle zaczęłam Cię pisać.  Może poczułam po prostu taką potrzebę?
Nie wiem.
Wiem natomiast, że ryzyko się opłaciło. Ja i Colin jesteśmy ze sobą od niecałych czterech miesięcy... i jest wspaniale. Wspiera mnie, jest moją opoką. Poza tym znów to zrobiliśmy... Ale to nie jest najważniejsze! Liczy się tylko, że mnie kocha i dobrze mi z nim.
Niestety gorzej z Charlie.
Nie wiem czemu ale ostatnimi czasy ciągle jest przygnębiona. Nie chce ze mną rozmawiać ,a tym bardziej z Niall'em. 
Właśnie, Niall. Prawie bym zapomniała.
Jutro chłopaki wracają z Japonii.
Boje się.
Nie pytaj mnie dla czego ale boje się.
No tak, jesteś tylko pamiętnikiem, nie możesz mówić.

Zamknęłam dziennik. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się patrząc przez okno. Już jutro... Tak bardzo oczekiwałam tego dnia, a teraz najzwyczajniej w świecie go nie chcę. Czy to ma jakiś związek ze mną? A najważniejsze czy to ma jakiś związek z Harry'm?
Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. 
Zgasiłam pośpiesznie lampkę i poszłam spać.
Kocham tylko Colina.



* z perspektywy Charlie *

Obudził mnie jasny promień słońca na twarzy. Bogu dzięki, że dziś sobota. Nie wiem jak wytrwałabym w szkole. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście jedenasta. Poszłam do kuchni i sięgnęłam po wafle ryżowe i posmarowałam je nutellą. Usiadłam samotnie przy stole. Alex jeszcze spała. Tak lepiej. Ostatnio nie dogadujemy się najlepiej. Ona pewnie myśli, ze to przez Colina... ale tak na prawdę tu chodzi o mnie. Nie rozumie tego. I słusznie. Nie może bo nic jej nie powiedziałam. Cierpi przez to.
Obie cierpimy.
Wyjęłam telefon z kieszeni i weszłam w ostatnie sms'y. Przez ponad piętnaście minut w kółko czytałam jedną i tą samą wiadomość.

Możesz mi dalej nie odpisywać, ale spotkaj się ze mną w weekend w parku. Nie wiem czy będziesz, ale ja będę czekał. Sobota, 23.

Od czasu gdy pokłóciłam się z Niall'em nie odzywam się do niego. Ciągle próbuje mi coś wyjaśnić ale ja mam już dość... A jednak, moja intuicja podpowiada mi abym tam poszła.
Nie wiem jak postąpić.
Wstawiłam brudny talerz do zlewu i wróciłam do swojego pokoju.



Godzina 22:39. 
Ubrałam na stopy czarne vansy i wyszłam kierując się w stronę drzew. Niebo było już granatowe, wciągało wszystko w swą otchłań. 
Na środku placu leżał koc, a dookoła niego stały świece. Wyglądało to niesamowicie.
Gdy tylko zobaczyłam te blond czuprynę serce zaczęło mi mocniej walić.
Odwrócił się.
Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
N- Przyszłaś.
Ch- Oh, a jak bym nie mogła?
Zerkałam w jego błękitne oczy w odcieniu czystego oceanu. Choć wiał silny wiatr paliłam się od środka. 
N- Chciałbym Ci o czymś powiedzieć.- powiedział niepewnie.
Widząc, że milczę ciągnął dalej.
N- Ostatnim razem... nie wiem czemu tak postąpiłem. Byłem wściekły... ale nie na Ciebie. Na siebie. Podczas gdy ja świetnie się bawiłem... mój ojciec chorował. Nic mi nie powiedział...
Ch- Tak mi przykro. Ale to nie twoja wina.- nie wiedziałam co tak na prawdę mam powiedzieć.
N- On zmarł! Charlie go już ze mną nie ma! A ja nic nie mogłem na to poradzić!
Ch- Nawet gdybyś wiedział i tak nie jesteś cudotwórcą.
N- Ale zaakceptowałbym to. Mógłbym się nastawić, wiedzieć, że takie coś mogło nastąpić. Zaskoczył mnie...- z jego oczu zaczęły spływać łzy.
Zbliżyłam dłoń do jego twarzy i przykładając ją do policzka wytarłam kciukami łzy.
Dopiero spostrzegłam, że w tle gra muzyka.
Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać, a usta złączyły się. Wymienialiśmy się wzajemnie czułymi pocałunkami. Moje ciało przywarło do jego ciała. Jego usta były tak miękkie jak zawsze sobie je wyobrażałam. Runęliśmy na koc. Delikatnie gładził mnie po włosach.
N- Nie chcę Cię stracić.
Wtuliłam się w niego mocniej.
Patrzeliśmy razem na niemalże bezchmurne niebo.
N- Look at the stars, look how they shine for you...