poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 82

* z perspektywy Charlie *


Nie wiedziałam co robić. Rzucałam się po kanapie szukając konta dla siebie. Ciemność ogarniała mieszkanie, lekkie światełko dawał blask z latarni za oknem. Płatki śniegu delikatnie obijały się o parapet. Rzuciłam już drugie pudełko od czekoladowych lodów na ziemię, oblizując łyżkę. A co jeśli Niall właśnie pakuje się? Co jeśli właśnie jest w drodze na lotnisko, albo planuje lot do Irlandii? Nie mogłam przestać zaprzątywać sobie tym głowy. Zgasiłam telewizor i położyłam się pod kocem próbując zasnąć. Godziny migały przed moimi oczami, pędziły niczym liście na wietrze. Nie, nie mogę tak! Wstałam dynamicznym ruchem z kanapy i założyłam adidasy. Sięgnęłam po klucze z komody i wybiegłam z domu. Pojechać do niego do domu? Może być już za późno... Wsiadłam do taksówki, pod pobliskim hotelem.
T: Dokąd jedziemy?- spytał mężczyzna dodając gazu.
Ch: Na lotnisko proszę.

* z perspektywy Harry'ego*


Leżeliśmy z Alex na kanapie w salonie i rozmawialiśmy o najbliższej przyszłości. Opowiadała mi ona o ważnych rozgrywkach, które niedługo mają nadejść i jak wiele dla niej znaczą.
A: Przyszedłbyś na eliminacje?- spytała niepewnie.
H: Hmmm.... nie.
A: Dobra, to zaczynają się... Powiedziałeś nie?
H: Przecież wiesz, że żartowałem.- powiedziałem śmiejąc się.- A poza tym tak długo o tym mówisz, że już wiem co i jak.
A: Cicho, stresuję się. To będzie najważniejsza liga w moim życiu. Jeszcze nic nie wiadomo, ale ponoć ma przyjść trener z Amerykańskiego college'u wybierać najlepszych do swojej drużyny.
H: I co, wyjechałabyś?- spytałem.
A: Nie wiem, pewnie tak. A ty nie?- odparła.
H; Nie wiem, pomiędzy UK, a US jest nie mała różnica...
A: Ale sam wiesz przecież, że gdy chodzi o marzenia to nic nie stoi na drodze.
H: Racja...
Nie chciałem drążyć dalej tematu.Ameryka? To odpadało. Nie powiedziałem jej tego, ale liczyłem, że jej nie przyjmą. Niestety, skubana dobra jest. Ale wszystko dopiero przed nami, dopiero luty, pierwszy mecz w maju, wybory pod koniec czerwca. Cztery miesiące, ughhh... Liczyłem na więcej czasu. Ale może to i dobrze? Może zbyt długo zwlekałem? 
H: Chwileczkę. Jeśli mogę zapytać. On wybierze i dziewczyny i chłopaków?
A: Emm... no tak. A co?
H: Jakoś nie podoba mi się wizja ,że ty i Collin mielibyście chodzić znów do tej samej szkoły, grać w jednej drużynie i mieszkać w jednym akademiku bądź nawet pokoju!
A: Haha nie denerwuj się tak, on mnie nie interesuje. Może w końcu poznam kogoś odpowiedniego...
No tak, mogłem się tego domyślić. DZIEWCZYNO, SPÓJRZ NA MNIE! JA JESTEM DLA CIEBIE ODPOWIEDNI!- krzyczałem w głowie.
A: Ale na razie cieszę się z tego co mam i co jest.- Alex spojrzała na mnie znacząco i uśmiechnęła się szeroko. 
Chciałem przytulić ją do siebie lecz nagle zaczął dzwonić mój telefon.
H: Przepraszam na chwilkę.- odebrałem i podszedłem do okna.
P: Cześć Harry, pilna sprawa.- to Paul, manager.
H: Słucham Cię.
P: Odwołuj wszystkie swoje plany, dzisiaj wieczorem lecimy do Japonii. 
H: Ale jak do Japonii? Czy ty robisz sobie ze mnie jaja?!
P: Słuchaj, od miesięcy próbowaliśmy załatwić tam serię koncertów, a teraz się udało i nie oszukujmy się- nie za małe pieniądze. Podjechać po Ciebie czy sam dotrzesz na lotnisko?
H: O której mam być?
P: Za piętnaście dziewiąta najpóźniej. 
H: Dobra, postaram się.
P: Harry, wiesz, że nie chcę dla Ciebie i dla chłopaków źle. Taki jest bizznes, trzeba się poświęcać jeśli chce się coś osiągnąć.- rozłączył się.
Schowałem telefon do kieszeni i parsknąłem.
A: Coś nie tak?- spytała zaciekawiona.
H: Jadę do Japonii.
A: To fantastycznie!- wykrzyknęła.
H: Nie, to nie fantastycznie.
A: Dlaczego? Przecież przed chwilą mówiłeś, że to co najbardziej kochasz w swoim życiu poza śpiewaniem to podróżowanie. Nie rozumiem...
H: Nie chodzi o sam ten kraj, chodzi o to, że termin to już dziś...
A: Oh, już dziś.
H: Tak mi przykro..,
A: Nie, nic nie szkodzi. Rozumiem. Rób co musisz.
H: Pójdę zadzwonić do Niall'a.
A: A ja spakuję się.
H: Mamy jeszczę trochę czasu.
A: Nie, wolę mieć to za sobą.

* z perspektywy Niall'a *


Wziąłem prysznic i leżałem na łóżku patrząc bezczynnie na telewizor zmieniając co chwila kanał. Przetarłem twarz w dłonie ze zmęczenia. 19.31. Postanowiłem przejść się na spacer. Miałem wyjść właśnie z domu, gdy zadzwonił nasz domowy telefon. Podszedłem odebrać.
N: Niall Horan z tej strony, w czym mogę pomóc?
H: Niall, słuchaj to ja Harry. Dzwonił już do Ciebie Paul?
N: Cześć, nie, a co się dzieje?
H: Masz być dzisiaj przed 21 na lotnisku, lecimy do Tokio. 
N: Stary, nie rób sobie ze mnie żartów.- miałem już odłożyć słuchawkę gdy usłyszałem podwyższony głos Stylesa.
H: Jestem tak samo zaskoczony jak ty, uznałem, że wolisz dowiedzieć się tego ode mnie. 
N: Ehh.... Dobra, to do zobaczenia za niecałą godzinę.
N: Trzymaj się.
No to ze spaceru nici. Ściągnąłem buty oraz kurtkę i poszedłem się pakować. Azja... To przecież tak daleko. Sam nie wiedziałem czy powiedzieć o tym Charlie. Nie chce już jej niczym zaprzątać głowy i tak pewnie nie chce mnie znać. Ale tyle pewnie nas nie będzie, a w końcu i tak się dowie. Dobra, na razie nie, później. 
Spakowałem wszystko co uznałem za słuszne. Ciągnąłem walizkę do wyjścia i zgaszałem światło gdy moi oczom ukazała się czarna maska z balu. Tyle wspomnień w jednej rzeczy. Sięgnąłem po nią i wyszedłem z domu. Jadąc taksówką patrzałem na zaśnieżony Londyn. Możliwe, że jak już wrócę biały puszek może zniknąć. Zapłaciłem i zabrałem bagaż z bagażnika. Drzwi otworzyły się przede mną. Wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła, chłopaków jeszcze nie było. Ten wyjazd to żart czy nie?! Poczułem dotyk dłoni na mym ramieniu.
Ch: Proszę Cię, nie wracaj do domu.
Odwróciłem się. Przed moimi oczami stała znów zmarznięta Charlie chociaż teraz miała na sobie dresy, a nie piżamę. Ale i tak to za mało jak na taką pogodę.
Nie wytrzymałem, puściłem walizkę i przytuliłem ją do siebie. Jej zimne palce dotykały mojego karku.
N: Skąd wiedziałaś ,że tu będę?- spytałem nieco zaskoczony.
Ch: W sumie to nie wiedziałam, ale to nie ważne. Proszę Cię tylko o jedno abyś nie jechał nigdzie.
N: Nie jadę do Irlandii.- na jej twarzy pojawiła się znacząca ulga.- Ale jadę do innego miejsca.
Ch: Ale po co? Czy to moja wina? Przecież nie...
N: Lecimy z chłopakami do Japonii. Powtarzająca się seria koncertów...
Ch: Ale dlaczego mi nie powiedziałeś?- spytała z nutą żalu w głosie.
N: Wybacz, sam się dopiero dowiedziałem. 
Zauważyłem jak przez główne drzwi wchodzi Liam z Louisem.
Ch: Lepiej już pójdę.
N: Też tak sądzę.
Odeszła. Nie pożegnała się, nic nie powiedziała, nawet nie odwróciła się. Poszła, a ja nie mogłem nic na to poradzić...


8 komentarzy:

  1. jejku noooo niech oni sobie w końcu powiedzą co do siebie czują :C rozdział świetny ! jeśli mogłabys dodawaj częściej :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej nareszcie dodałaś jak się ciesze : * Czekam na next i weny kochana : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy wkońcu oni będą razem? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK ! W KOŃCU ! <3 Nawet nie wiesz jak tęskniłam <3
    Niall rusz dupę i biegnij za nią i kurna pocałuj ! A Harry nie krzycz w głowie tylko na głos ! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co napisać, więc po prostu napiszę, że zgadzam się w 100% z osobą z pierwszego komentarza ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. ci u góry dobrze gadają polać im :D a tak serio to się mega ciesze że w końcu dodałaś <333 no to ja czekam na kolejny (mam nadzieje że bd szybciej :*)

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi właśnie pasuje bo przynajmiej blog będzie długi, a w normalnym życiu też ludzie tak szybko nie wyznają sobie miłości
    Rodział extra<3

    OdpowiedzUsuń