Rozdział 39-
* z perspektywy Charlie*
M- Cześć co jest ?
C- Nic, a co ma być ?
M- Nie wiem. Jakaś taka przygnębiona siedzisz. Na matematyce jeszcze było lepiej.
Pokiwałam tylko głową. Nie chciałam mu nic mówić.
M- Co się stało na zajęciach śpiewu ? Nie widziałem Cię jak wracałaś. Albo co powiedziała Ci wcześniej Alex ?
C- Nic, same babskie bzdury. Nic ważnego.
Matty objął mnie i szepną do ucha.
M- Choć nie wiem co się stało mogę Ci zapewnić jedno. Mianowicie, że na pewno będzie dobrze.
Te słowa lekko podniosły mnie na duchu. Niall wróci. Kiedyś wezmę się na odwagę by wyznać mu moje uczucia. A jak nie, to będziemy się przyjaźnić do końca życia. Hahaha zaczęłam się śmiać. Wyobraziłam sobie nas jako staruszków kłócących się o kawałek pizzy i starą Alex która nas uspokaja. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Matti nie wiedział o co mi chodzi. Patrzał na mnie jak na wariatkę.
M- Kobiety... raz płaczą, a po chwili wybuchają śmiechem... Nigdy ich nie zrozumiesz.
Po chwili zauważyłam Colina, który niesie na rękach... Alex. Hahaha nie wiedziałam o co chodzi. Znów zaczęłam się śmiać. Gdy podeszli do nas zabrzmiał dzwonek. Alex spojrzała na mnie błagającym wzrokiem i weszła do gabinetu. Usiadłam obok niej.
C- O co Ci chodzi ?
* z perspektywy Alex*
Biegłam do szatni by być tam jak najszybciej. Nie chciałam siedzieć z nimi i słuchać ich żartów. Nie dziś. Nagle poczułam czyjś ścisk za nadgarstek.
C- Piękna, gdzie się śpieszysz ?
A- Jaa ?
C- Nie sprzątaczka stojąca za drzwiami. Tak ty.
A- Do szatni.
C- Nie poczekasz nawet na mnie ?
A- Po co ? Skoro i tak dobiegasz za każdym razem.
Wywiązałam rękę z pod jego uścisku i weszłam do szatni. Colin wszedł chwilę po mnie. Nie zwracałam uwagi na jego słowa. Czy on nie może zrozumieć, że mam dość. Że to tylko wszystko komplikuje. Niestety on przebrał się szybciej niż ja. Po chwili doszło reszta chłopaków. Zauważyli napiętą sytuację i tylko do siebie szeptali. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z szatni. Colin po chwili również.
A- Długo będziesz za mną chodził ?
C- A długo będziesz uciekała ?
A- Nie wiem tego. Zależy.
C- Od czego. Ja nie dam Ci tak łatwo odejść. Pamiętasz słowa z treningu. Nie zaprzeczyłaś.
A- Mogę zrobić to teraz.
C- Proszę, zrób.
A- Eee... zapomnij.
C- Widzisz ty też nie możesz.
A- ALE TO NIC NIE OZNACZA !
C- Ależ owszem, oznacza.
A- CICHO !
Colin się śmiał.
A- Super, teraz jeszcze będziesz się ze mnie śmiał.
C- Daj już sobie spokój.
Stanęłam z naburmuszoną miną i założyłam ręce na siebie. Wyglądałam jak pięciolatek który nie dostał ciasteczka. Lecz dobra mamusia przytuliła swoje dziecko i dała mu buziaczka mówiąc ,że nie wszystko może mieć. W moim przypadku prędzej pasował by tatuś. Hahaha.
C- Mam prośbę ?
A- Mianowicie jaką ?
C- Spotkaj się ze mną w sobotę.
A- No nie wiem.
C- Musisz.
A- Okej, pójdę jak zaniesiesz mnie pod gabinet.
Colin podszedł, wziął mnie na ręce i zaczął iść.
A- Głupku żartowałam !
C- Cóż, już za późno. Nie mogę sobie pozwolić abyś mi odmówiła.
A- GŁUPEK ! GŁUPEK ! Puść mnie. Hahaha.
I znów nie wiedziałam sama co mam myśleć. Gdy doszliśmy pod gabinet zauważyłam jak Charlie i Matty patrzą na nas. Ta prawie nie posikała się ze śmiechu. Zadzwonił dzwonek. Colin w końcu mnie uwolnił. Wchodząc do gabinetu spojrzałam tylko na Charlie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz