Rozdział 48-
* z perspektywy Alex *
Leżałam już w swoim łóżku bezmyślnie patrząc w ekran telewizora. Jak co rok oglądałam Kevina samego w domu. To już tradycja. Na półce obok leżało ciepłe kakao i toffinki. Oto mój sposób na udane święta ! Przy oknie leżała już moja spakowana torba. Nie wiem czy Charlie na serio chcę wrócić ,ale ja tak. Wolę tam spędzić ostatni tydzień wolnego niż tu. Film dobiegł końca, Telewizor zgasiłam, a sama obróciłam się na drugą stronę by pogrążyć się w głębokim śnie. Jak znalazł, prawie zasnęłam ,a tu ktoś dzwoni. Leniwie sięgnęłam po telefon i odebrałam.
A- No, co jest ?
C- Hej, to ja. Słuchaj moja mama sprawdziła nam autokar. Jutro 7:30. No chyba, że nie chcesz wracać.
A- Nie, ja chcę. A ty ?
C- Inaczej bym do Ciebie nie dzwoniła,
A- Okej czyli spotkamy się o 7:25 na przystanku ?
C- O 20. A teraz ja już lecę bo muszę się spakować, hej.
Rzuciłam telefon gdzieś w bok i powróciłam do spoczynku...
Światło biło mi po oczach. Leniwie przeciągam się, ziewając. Spojrzałam na zegarek leżący obok. Dziesięć po siódmej ! Matko. Wstałam i od razu pobiegłam do łazienki zgarniając przygotowane ciuchy. Szybko ubrałam się, uczesałam, umyłam zęby. Zabrałam z pokoju torbę i telefon i pobiegłam na dół. Jeszcze tylko buty k kurtka. Zza rogu wyszła mama ze szpachelką od naleśników.
M- A ty Alex nic nie zjesz ?
A- Nie, zaspałam i już muszę biec. Paa !
M- No cześć, wpadaj częściej.
Wybiegłam z domu. Brakowało mi już tchu. No trochę na treningach mnie nie było plus torba którą za sobą tachtam. Dobiegłam, Charlie jeszcze nie ma...
* z perspektywy Charlie *
Obudziłam się o szóstej rano. Spokojnie uszykowałam się i zrobiłam wszystko co musiałam. Pół godziny przed czasem zeszłam na dół na śniadanie. Mniam bekon ! Dochodziło do 20 po. Eee tam, nie spóźnię się. Bekon ważniejszy ! Gdy doszło do 25 po mama wygoniła mnie za drzwi. Na szczęście miałam bliżej na przystanek niż Alex i to była zaleta ! Po chwili już byłam. Widziałam jak zasapana stoi podpierając się słupa.
A- Gdzie, gdzie ty byłaś ?
C- Ja ? Jadłam bekon. A ty co miałaś na śniadanie ?
A- Nic. Przybiegłam tu aby się nie spóźnić podczas gdy ty obżerałaś się bekonem ?!
C- Nikt Ci nie kazał. Ooo autobus, idealnie.
Wsiadłyśmy do środka. Około godziny piętnastej byłyśmy już na miejscu. Tak jak rok temu tylko teraz trochę szybciej. Ciekawe dlaczego ?
Poszłyśmy od razu do domu. Alex rzuciła się na lodówkę chodź to bardziej pasowało by do mnie, ja natomiast poszłam rzucić się na swoje łóżko. Otworzyłam okno aby wywietrzyło się. Leżałam tak chyba przez godzinę gdy nagle usłyszałam pukanie w szybę. Spojrzałam w nią.
N- WAAAAZAAAA !
C- Niall ! Co ty tu robisz ?
N- A postanowiłem wpaść, chyba, że mnie nie chcesz to sobie pójdę.
C- Nie, co ty. Wchodź !
Blondas zaczął wchodzić przez okno ,a ja wybuchnęłam śmiechem.
C- Głupku, ale przez drzwi !
Chłopak słodko się uśmiechną i poszedł w stronę wejścia. Ja również tam się udałam. Drzwi były otwarte więc Niall swobodnie wszedł do środka.
A- Jeśli to Matty bądź Colin to wiedźcie ,że mam długiego kija i nie zawaham się go użyć !
Ja i Niall wybuchnęliśmy śmiechem, a Alex przyszła do nas.
A- Ooo Niall ! Dobrze Cię widzieć, a gdzie Harry ?
C- Właśnie, gdzie Hazz ?
Irlandczyk spojrzał na nas posępną miną.
N- A więc zdarzył się mały wypadek...
A- Co, Jezus Maria !
C- Jak to ? Co się stało ?!
N- Trudno mi o tym mówić ale.... W NANDO'S SKOŃCZYŁY SIĘ FRYTKI I HARRY MUSIAŁ ZOSTAĆ I POCZEKAĆ !
A- Ja Cię chyba kiedyś zabiję Niall, wiesz ? Myślałam, że coś poważnego się stało ,a ty mi tu z Nando's wyjeżdżasz !
N- Ale to jest katastrofa ! Styles zaraz tu przybędzie z moim jedzeniem !
C- Haha dobra usiądźmy w salonie bo Alex chyba zaraz zawału dostanie.
Siedzieliśmy sobie opowiadając o minionych świętach gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
A- Otworzę.
Alex otworzyła drzwi ,a za nimi stał nie kto inny ,a Harry.
A- Heeeej ! Dawno się nie widzieliśmy !
Uwiesiła mu się na szyi ściskając jak nigdy dotąd. Wyglądali raczej jak para niż jak przyjaciele ale to tylko jej fantazja hahaha. Nie powiem jej tego bo mnie zabije ! Loczek ściągną buty i kurtkę i położył torby na stole.
H- Hej dziewczyny, Niall twoje jedzenie. Zostaw tylko coś dla nas.
Harry usiał na kanapie i oparł się o Nialla.
H- O czy mówiliście ?
C- Opowiadaliśmy o świętach.
H- A skoro mowa o świętach to ładny mamy śnieg tej zimy. Aż pojeździłbym sobie na nartach !
A- Haha ja nigdy nie byłam w górach.
C- Ja też nie !
H- Żartujecie ?
Pokręciłyśmy przecząco głową.
H- Niall, trzeba to zmienić !
N- Co masz na myśli ?
H- Ile macie jeszcze wolnego ?
A- Eee... więcej niż tydzień. Jakoś tak.
H- Idealnie. Jutro wyjeżdżamy w góry !
N- Oo tak ! Dawno nie jadłem tamtego jedzenia !
C- Aleee... Nie. Nie trzeba.
N- Charlie ! Musisz ! Nie teraz, gdy napaliłem się...
C- Pojedziesz sam.
N- Ale ja chcę z tobą ! No i Alex. Będzie fajniej !
H- Alex, co ty na to ?
A- Mam takie samo zdanie jak Charlie.
H- Powiem tak. Macie pecha, ja idę zadzwonić ,a wy pakujecie się na tygodniowy pobyt w górach. Jeśli nie pojedziecie z własnej woli to razem z Niallerem porwiemy was !
N- Dobrze powiedziane !
Ciężko westchnęłam i zwróciłam się do Alex:
C- Chyba nie mamy wyboru...
Chłopaki pojechali po swoje rzeczy no i Harry musiał wziąć swój samochód. My nie musiałyśmy się długo pakować bo jeszcze nie rozpakowałyśmy się z pobytu w domu. Potem przyjechali do nas abyśmy mogli wyruszyć z samego rana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz