poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 57

*z perspektywy Alex *
7.51- obudziłam się pod ręką Harry'ego. Wygrzebałam się z niej i poszłam do kuchni. Siedziała w niej Charlie uśmiechająca się do jakiegoś skrawka gazety.
C- Dobrze, że już jesteś !
Usiadłam obok niej przy stole i sięgnęłam po napój.
A- Coś się stało ?
C- Pamiętasz tę wielką pięciogwiazdkową restaurację, tu niedaleko ?
A- No tak. Coś tam się dzieje ?
C- Bal maskowy, musimy iść !
A- Wiesz co, nie mam humoru na imprezy...
C- Alex dziś jest sylwester. Musimy iść ?!
Pociągnęłam duży łyk ze szklanki i przetarłam mokre usta.
A- Sylwester powiadasz ? Kompletnie zapomniałam. 
C- No to widzisz. Idziemy i bez zbędnych słów. Jak chłopaki wstaną to ich namówimy. No i trzeba kupić sukienki...
A- Nie kupisz tu nigdzie sukienki.
C- Mamy cały dzień. Pojedziemy do najbliższego miasta.
A- Czym, sankami ?!
C- Zabawne. Wybłagamy Harry'ego aby nas podwiózł ,a potem po nas wrócił. Nie ma wyboru haha.
A- Tak w ogóle o której to się zaczyna ?
C- 21.
A- Dobra no to idź obudź loczka, a ja wezmę prysznic.
Zakradłam się po cichu do pokoju by nie obudzić Niall'a i wzięłam ciuchy. 

* z perspektywy Charlie *
Alex poszła po ciuchy ,a ja weszłam do pokoju chłopaków. Harry spał wtulony w kołdrę. Zaczęła go szturchać.
H- Co jest ?
C- Bo wiesz jest taka sprawa...
Loczek usiadł i przetarł twarz.
H- Co tak tu gorąco ?
C- Spałeś w bluzie i pod grubą kołdrą to się nie dziw. Ale nie to jest teraz ważne. Musisz nas gdzieś zawieść.
H- Nas, czyli ?
C- No mnie i Alex.
H- Jezusie... gdzie i po co ?
C- Najbliższe miasto, cel na razie nie jest ważny.
H- Dajcie mi chwilkę...
C- Spoko i tak Alex dopiero bierze prysznic.
Uradowana pobiegłam sama się ubrać. Wyjęłam ciuchy z szafy gdy nagle zorientowałam się, że w pokoju jest Horan. Kurde... Gdzie ja mam się przebrać. Obleciałam cały pokój oczami. SZAFA ! Wzięłam ciuchy pod rękę i wlazłam do niej. Była dosyć ciasna więc miałam skrępowane ruchy. Obijałam łokciami o jej drzwiczki. Nagle usłyszałam kroki w jej stronę. Ktoś złapał za klamkę.
C- NIEEE !
N- Charlie jesteś tam ?
C- Tak i nie wchodź !
N- Co ty tam robisz ?!
C- Eeee... ubieram się !
Usłyszałam cichy chichot. 
N- Czekaj wyjdę z pokoju. Trzask oznajmił mi, że ktoś wyszedł i już go nie ma. Wychyliłam głowę. Pokój pusty, mogę wyjść. Uff... Gdy byłam gotowa Alex też już czekała przy drzwiach z Haroldem.
H- Czyli jeśli dobrze zrozumiałem. Mam was zawieść, zostawić,a potem po was wrócić.
C- Dokładnie.
A- Tak.
H- No to w drogę.
Jechaliśmy około godziny. Potem Hazz zostawił nas ,a my zaczęłyśmy chodzić po jednej z tutejszych galerii. Obeszłyśmy wszelkie sklepy- nic pustka. Gdy dochodziło do 16 miałyśmy zadzwonić po Stylesa lecz Alex zauważyła jakiś mały sklepik z sukienkami.
A- Można zobaczyć.
C- Wiesz co, wątpię aby coś tam było skoro w takich dużych nie ma nic. Ehh... ale okay co nam szkodzi.
Początkowo sklep nie wywołał na nas dobrego wrażenia. Widoczne były same suknie dla dzieci oraz młodzieży. No niezbyt dla nas.
K- Pomóc w czymś panią ?
C- Eee... szukamy sukienek.
K- Domyślam się, że na sylwestra.
A- Dokładniej bal maskowy.
K- Zapraszam na dół, mam tam parę ciekawych eksponatów.
Ni stąd ni zowąd pojawiły się schody w dół. Poszłyśmy za sprzedawczynią po nich. Nagle naszym oczom ukazały się dwa cudeńka- w sumie podobne do siebie jasno fioletowa można powiedzieć liliowa oraz błękitna suknia modelu princessa. Odjęło nam dech w piersiach.
A- Bierzemy.
C- Przymierzmy najpierw !
K- Nie ma sprawy, tam są przebieralnie.- kobieta wskazała nam drogę.
Po chwili miałam już na sobie niebieski cud, a Alex swój fioletowy. Leżały na nas jakby były uszyte specjalnie na tę okazję. Szybko przebrałyśmy się, zapłaciłyśmy i zadzwoniłyśmy po Hazzę. Wstąpiliśmy do MC Donalds gdyż byłam strasznie głodna, a musieliśmy czekać jeszcze godzinę aż przyjedzie. Po dziewiętnastej zmęczone byłyśmy już w domu. Chłopaki oglądali telewizję. Stanęłyśmy obydwie zasłaniając ekran naprzeciw nich.
H- NOOO !
N- Ej ! Leci mecz ! Właśnie miał być gol.
A- Mecz w sylwestra będą oglądać...
C- Mamy mała propozycje dla was. Dziś niedaleko o tu jest bal maskowy na który się wybieramy. Po to jechałyśmy do miasta by kupić sukienki. Piszecie się na to ?
N- Eee... nie wiem. Nie umiem tańczyć.
Harry wziął ode mnie ulotkę by ją przejrzeć.
H- Haha ja tam się nie wybieram. Byłem tam z Charlotte. Jeszcze ją tam spotkam i zrobi mi awanturę.
A- Jesteście pewni ?
Chłopaki spojrzeli na siebie po czym twierdząco pokiwali głowami.
C- Nie to nie wasza sprawa. My idziemy się szykować.
Alex złapała mnie za nadgarstek i pobiegłyśmy do naszego ,,zakątka". Przez półtorej godziny czesałyśmy się, robiłyśmy makijaże oraz dobierałyśmy biżuterię. O wpół do dziewiątej byłyśmy gotowe. Poszłyśmy się zapytać chłopaków o opinię. 
A- Ej i jak ?
Nic cisza gapili się bezmyślnie w telewizor, a ich oczy chodziły raz w lewą raz w prawą w pogoni za piłką. Znając życie Alex z chęcią przysiadła by się do nich i sama kibicowała. Sięgnęłam po buta Horana z przedpokoju i rzuciłam go nim. 
C- Ciołki wychodzimy.
Harry i Niall spojrzeli na nas. Ich twarze przeniosły się znów w stronę telewizora i następnie na nas. Gapili się chyba z pięć minut.
H- Woow.
N- Nie wiem co powiedzieć.
A- My idziemy. Po północy powinnyśmy być więc nie zakluczajcie drzwi. Heej.
Wyszłyśmy roześmiane. Złapałyśmy się za ręce i powolnym krokiem szłyśmy do celu. Nie było jeszcze 21 ,a sala była niemalże pełna. Zapłaciłyśmy przy wejściu i dostałyśmy maski. Były ręcznie zdobione wypełnione pióropuszem. Kobiety miały z rączką, a mężczyźni zawiązywane wokół głowy.
M- Miłej zabawy.
A- Dziękujemy.
Atmosfera była cudowna. Każdy tańczył, grała muzyka...

* z perspektywy Nialla *
Dziewczyny wyszły na bal. Wyglądały cudownie. Teraz mecz nie miał sensu gdyż ciągle myślałem o Charlie, która będzie sama posród tych wszystkich zakochanych. Nie chcę tak spędzać sylwestra...
N- Harry...
Styles wyłączył telewizor.
H- Wiem co chcesz powiedzieć. Jest 20:40 jeśli będzie dobrze najpóźniej o 10 po powinniśmy tam być.
N- Czytasz mi w myślach stary.
Złapałem za kluczyki i podbiegłem do drzwi.
H- Czekaj !
N- Nie, nie ma chwili do stracenia !
H- Przecież nie pójdziesz tak ubrany ! Wziąłeś garnitur, no wiesz na wypadek gdyby nas gdzieś wezwali albo coś. Tak jak Paul zawsze każe mieć nam je przy sobie ?
N- No tak.
H- Ubieraj się.
Gdy byliśmy gotowi czułem się jak pingwin.
N- Wyglądam idiotycznie.
H- Przynajmniej raz w tygodniu tak wyglądasz ,a dopiero teraz marudzisz. Idź już do auta. 
Ułożyłem jeszcze szybko włosy i wyszedłem.
Mieliśmy małe opóźnienie. Gdy dotarliśmy była 22. Założyliśmy nasze maski, przez co byliśmy niemalże nierozpoznawalni. Nawet loki Harry'ego aż tak nie odstawały.
H- Rozdzielamy się. Ty szukasz na lewo, ja na prawo.
A- Okay.
Przedzierałem się przez ludzi. Największym utrudnieniem były te maski. Jedyna charakterystyczna rzecz to sukienka- niestety nie mam oka do szczegółów. Nagle przyuważyłem barek. Oo jedzenie. Nalałem sobie ponczu oraz wziąłem z tacki koreczki serowe. Stałem tak około 15 minut. Kurde muszę szukać Charlie ! Odłożyłem je na miejsce i poszedłem dalej. Hmm... przecież mogę szukać i jeść ! Wróciłem szybko po nie i wznowiłem poszukiwania.Po godzinie załamany usiadłem obok schodów. Siedział tam i Harry.
H- Znalazłeś ją ?
N- Nieee... A ty ?
H- Też nie.
N- Wracamy ?
H- Jasne.
Mieliśmy właśnie już wyjść gdy zauważyłem ją. Jej niebieska sukienka migała pomiędzy ludźmi.
N- Widzę ją...
H- Idź. 
N- A co z tobą ?
H- Skoro jest ona, jest i Alex. A co myślałeś, że do domu pójdę ?!
N- Hahahaha zabawny jesteś.
Podbiegłem do niej upewniając się, że moja maska jest na swoim miejscu. W tle leciało Kiss Me. [ jakby ktoś chciał sobie puścić- KLIK ] Złapałem jej dłoń.
N- Można prosić panienkę do tańca ?
C- No nie wiem... No dobrze.
Powędrowaliśmy na środek parkietu. Położyłem jej rękę na plecach ,a ona moją na barkach. Drugą nadal trzymałem jej dłoń w górze.
N- Piękny wieczór, sylwester, a ty sama ?
C- Tak wyszło.
N- Ale za to teraz mogę zatańczyć z tobą.
C- Nawet mnie nie znasz...
N- A ty nie znasz mnie. Ale miło nam się tańczy.
C- Nie zaprzeczę.
Nagle zatrzymaliśmy się. Pary wokół nas tańczyły, muzyka grała. Złapałem jej pod brudek i pocałowałem. Wybił zegar. 0:00. Słychać było odgłosy fajerwerek, lejący się szampan, klaski i krzyki. Wziąłem od niej maskę.
N- Nie zakrywaj swojej pięknej twarzy i pozwól dać mi ją na pamiątkę...
C- Dasz mi swoją ?
N- Niestety... Żegnaj.
Pobiegłem do drzwi. Charlie stała zdezorientowana na środku sali. Posłałem uśmiech w jej stronę i wyszedłem...
__________________________________
LOLOLOL hahaha jakoś dziwnie wyszło. z resztą jak zywkle. dziwie się, że w ogóle czytacie te opowiadanie. jednakże dziękuję wam za to z całego serca bo wiem, że moja praca nie idzie na marne. luv you.xx~ Dżess



7 komentarzy:

  1. Nieźle.... Ale wiesz, ja chce żeby byli razem, no! <3


    ~Ta, która Cię popędzała

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha <3
    pożyjemy zobaczymy jak dalej się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale paskuda z Ciebie no :p jak tak mozna, juz myslalam ze wkoncu bedzie cos wiecej miedzy nimi, ze wkoncu moze beda razem a Ty nadal trzymasz nas w niepewnosci :p zdradz kiedy beda razem, mala podpowiedz xx
    czekam na ten dzien od poczatku juz xx
    <3
    btw opowiadanie jest cudowne, boskie po prostu!!

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha dziękuję. a kiedy główni bohaterowie będą razem ? hmm... to już moja słodka tajemnica :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ajajaj aż się boję :d
    ale ja nie lubię tajemnic haha ;p
    no nic w takim razie czekam na dalszą część, bo to w pewnym sensie przybliży nas coraz bardziej do TEGO momentu xD <3

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER SUPER SUPER!! Ale to już Ci mówiłam..^^ Pisz dalej. Wciągające. A może mnie byś nauczyła tak pisać?

    OdpowiedzUsuń
  7. dawaj nexta <3

    OdpowiedzUsuń