środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 61

* z perspektywy Harry'ego *
HAYLOR. Kliknąłem w pierwszy link. Moim oczom ukazało się zdjęcie z Taylor Swift z podpisem- true love. Nie wiedziałem jak na to zareagować. Nic nas nie łączy, ledwie się znamy. Przeglądałem dalej. Jedni pisali, że to prawda, inni ,że kłamstwo. A jeszcze inni aby rozluźnić sytuację wysyłali photoshop ze mną i Taylorem Lautnerem. Haha to akurat było zabawne ale nie rozwiązywało problemu. Chciałem pogłębić się w temacie ale czekało mnie spotkanie z Louisem, może on wie coś więcej na ten temat choć wątpię. Za piętnaście byłem na miejscu. Umówiliśmy się w małej kawiarni z jednej z Londyńskich uliczek. Tomlinson już czekał.
H- Hej.
L- No cześć. Co tak długo nie było z tobą kontaktu ? Z Niallem zresztą też.
H- Byliśmy w górach.
L- Trzeba było powiedzieć, wybralibyśmy się z chłopakami z wami.
H- Towarzyszyły nam Alex i Charlie.
L- Chyba, że tak.
Usiedliśmy przy stoliku z widokiem na zewnątrz. Siedzieliśmy w ciszy.
H- Słuchaj, jest sprawa.
Wyjąłem telefon z kieszeni i włączyłem twittera.
H- Haylor. Wiesz o co chodzi ?
L- Paul się z tobą nie skontaktował ?
H- Nie, nic nie wiem. Czy możesz mnie oświecić ?
L- Ehh... A więc podczas gdy nie było Cię w Londynie menager Taylor skontaktował się z Paulem. Chciał zaproponować ,abyście udawali parę. Pomogłoby to nagłośnić Swift oraz nas. Paul początkowo się nie zgadzał, nie miał twojej zgody. Lecz w ludzie Taylor zaczęli z internecie umieszczać wasze rzekome wspólne zdjęcia. Wszystko się nagłośniło, nic nie da się z tym zrobić...
Uderzyłem ręką odruchowo w blat stołu.
H- Super. Bardzo fajnie. Nic nie wiem, wyjeżdżam, wracam ,a tu okazuje się, że wplątują mnie bez mojej zgody w związek z jakąś gwiazdeczką, której nawet osobiście nie znam ! Na prawdę nie da się nic z tym zrobić ?
L- Możesz zaprzeczyć, ale ludzie i tak mogą pomyśleć, że nie jesteś szczery.
H- Musisz mi pomóc. Szczególnie teraz gdy...
L- Wiem. Nie martw się, coś poradzimy na to.
H- Mam dość. Czasem już mam dość... Chciałbym być zwykłym nastolatkiem bez takich problemów. Może wtedy łatwiej byłoby mi wyznać uczucia Alex...
L- Harry, uspokój się już. Każdy z nas ma chwile słabości. Jak wyjaśnisz Alex ,że to nie twoja wina to zrozumie. Bynajmniej powinna.
Ręce mi się trzęsły. Patrzałem przez szybę i pociągnąłem mocny łyk kawy...

* z perspektywy Alex *
Zadzwonił ostatni dzwonek. Udawałam się z Charlie w stronę wyjścia gdy nagle podbiegł do nas Colin.
C- A ty gdzie się wybierasz ?
A- Do domu.
C- Obiecałaś.
A- Colin...
C- Obiecałaś !
Charlie odciągnęła mnie na bok.
Ch- Czy ja o czymś nie wiem ? Co mu obiecałaś ?
A- Ehh... powiedziałam, że przyjdę dziś do niego i obejrzymy razem mecz Barcy.
Ch- Hahaha biedactwo ty moje. Ale czemu by nie, będę miała spokój. Idź.
A- Ale ja nie chcę !
Ch- To po co obiecywałaś ?
A- Nie wiem. Chciałam aby dał mi spokój.
Ch- Dobra, skoro dałaś już mu słowo to idź. Jezu co Ci szkodzi ?
A- A może umówić Ciebie z Mattim ?!
Ch- Haha no idź, idź.
Lekko zdenerwowana podeszłam do chłopaka. Charlie roześmiana szła za mną.
A- Dobra. Ale tak jak mówiłam- tylko spotkanie dwójki znajomych. Nic więcej.
Na twarzy Colina pojawił się wielki uśmiech. Oddalaliśmy się od szkoły w ciszy. Tylko we dwoje... Po chwili byliśmy już na miejscu.
C- Dobra, daj kurtkę.
A- Nie trzeba, sama powieszę.
Byliśmy sami. Wzięłam z przedpokoju swoją torbę i udałam się do jego pokoju. Od mojej ostatniej wizyty nie zaszły w nim większe zmiany. Przysiadłam na łóżku i zerknęłam na zegarek. 16.15.
A- O której jest mecz ?
C- Eemm... wydaje mi się, że ok. 18.
A- To co chcesz robić przez jakieś niecałe dwie godziny ?
Chłopak podszedł do szuflady i wyjął coś z niej.
C- Jak już mówiłem możemy posłuchać nowej płyty Slasha- Apocalyptic Love i pograć w fife.
A- Spoko, ale ja jestem Barcą !
C- Nie ma tak dobrze !
A- Dla mnie tak haha. 
Odpaliliśmy playstation i puściliśmy na cały pokój płytę. Pierwsza leciała piosenka o takiej samej nazwie jak płyta.
C- Dedykuję Ci te piosenkę.
A- Haha możesz zapomnieć.
[ jakby ktoś chciał tłumaczenie piosenki- KLIK ]
Ponad godzinę graliśmy mecz w ciszy mówiąc pod nosem tylko gdy nam nie wychodziło. W końcu znudzeni wynikiem 1:1 postanowiliśmy przerwać grę.
A- Bałeś się, że przegrasz ?
C- Nie chciałem po prostu kopać Ci tyłka, dlatego był taki wynik.
A- Haha równie dobrze mogłam powiedzieć to samo. Przyznaj się.
C- Mogę przyznać się tylko do jednego.
A- Tego, że jesteś słaby ?
C- Tego, że mi się podobasz.
Colin nachylił się i mnie pocałował. Nie wiem dlaczego ale zaczęłam odwzajemniać go. Uwiesiłam mu ręce wokół szyi, polecieliśmy na ziemię. W tle leciało We Will Roam [jakby kto chciał- KLIK (haha widzicie jaka ja dobra, nawet linki dla was szukam XDD)]. Część mnie uważała, że robię źle, a część ,że to powinno już dawniej nastąpić. Czułam się jakby przy moim prawym uchu stał aniołek, który kazał mi uciekać ,a po lewej stronie mały diabeł, który wręcz namawiał mnie do większych posunięć. W pewnym momencie jednak posłuchałam pierwszej postaci i odepchnęłam chłopaka od siebie.
C- Nic już nie rozumiem.
A- Wybacz, ale...
C- Ale co ? Możesz mi to określić jaśniej ? Raz mówisz coś, a potem robisz coś zupełnie innego. Sam już nie wiem co mam robić !
Na mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. Może nie z bólu, bardziej z bezradności. Sama nie wiedziałam czego chcę. Kocham Harry'ego, Colina w pewien sposób też. Ale to loczek zagościł w moim sercu na dobre. Niestety granicy między przyjaźnią,a miłością nie da się przeskoczyć...
A- Chyba już pójdę.
Colin złapał mnie za rękę.
C- Nie idź, przepraszam.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Tego chyba potrzebowałam najbardziej. Czyjegoś ciepła, wsparcia, poczucia otuchy. Staliśmy tak chyba z pięć minut ,a potem Colin posadził mnie na łóżku, pocałował w czoło i poszedł po coś do picia...

5 komentarzy: