wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 65

* z perspektywy Alex *

Razem z Charlie zbliżałyśmy się w swoją stronę jednak wydawało mi się, że tylko ja się poruszam.
A- No cześć.
Ch- Hej, a co ty taka zadowolona ?
A- Normalna, to ty jakaś przymulona.
Ch- Po prostu nie spałam zbyt długo.
Jak zwykle poszłyśmy usiąść pod nasz parapet niedaleko drzwi od gabinetu. Rozmawiając co chwilę łączyły się spojrzenia moje i Colina, który zerkał na nas stojąc na drugiej stronie korytarza.
Ch- Czy to już na poważnie ?
A- O co Ci chodzi ?
Ch- Ty i Colin. Odpuściłaś już sobie Hazzę ?
A- No coś ty, nigdy.
Chyba nigdy... Czuje się jakby we mnie toczyła się walka pomiędzy rozumem ,a sercem. Każde z nich mówi coś innego i nie zgadza się ze zdaniem drugiego. Porąbana sytuacja. Przez całą szkołę w tym momencie przeszedł głośny dźwięk dzwonka. Jak zwykle z niechęcią wszyscy ustawili się pod klasą. Nasza zazwyczaj punktualna nauczycielka dziś się spóźniała. Minęło już piętnaście minut, każdy miał już dość oczekiwania. W końcu odezwała się klasowa ślicznotka- Ludovica.
L- Dobra, weźcie ludzie chodźmy stąd zanim kogoś na zastępstwo przyślą.
Zgadzałam się z nią ale za każdym razem i tak denerwowało mnie jak mlaskała tą swoją gumą balonową. Nigdy nie mogłam tego wytrzymać.
A- Ja idę, Charlie ?
Ch- Spoko.
Zeszłyśmy schodami do piwnicy.
Ch- Mam fajne miejsce, gdzie nikogo nie będzie.
Wędrowałyśmy w głąb korytarza. W końcu weszłyśmy do jakiejś starej szatni.
A- Niezłe, skąd znasz tą miejscówkę ?
Ch- Nieważne...
Chciałam zamknąć drzwi lecz ktoś trzymał za klamkę. Puściłam je. Za nami weszli Collin z Mattim.
C- Możemy dołączyć ?
A- Eeee...
Ch- Nie ! Że się jeszcze pyta...
M- Jaka zadziorna.
Charlie sięgnęła z rogu po jakąś czapkę i rzuciła ją w niego. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Chłopaki usiedli obok nas na ławce. Jak zwykle panowała głucha cisza. 
A- Może o czymś porozmawiamy ?
Ch- Nie ma zbytnio o czym, chyba, że chciałabyś opowiedzieć o ostatniej nocy. Z chęcią posłucham.
M- Oo i ja również.
C- Ej, nie ma o czym mówić.
M- Masz coś do ukrycia Collin, nawet mnie się nie pochwaliłeś.
A- Playstation, mecz i tylko tyle.
Ch- Dziwne ,że całą noc to zajęło.
M- To dlatego mówiłeś abym sam dziś szedł. No proszę.
C- Dobra, wyluzujcie już. Nie ma tematu.
Ucieszyłam się, że Collin zostawił ostatnią noc tylko dla nas. Nikt nie musiał wiedzieć co się podczas niej działo. Spojrzałam na godzinę. Owa lekcja miała się niedługo kończyć.
A- Dobra nie wiem jak wy ale ja idę na trening, hej.
C- Czekaj idę z tobą.
Pomachałam Charlie i wyszłam trzymając się z Colinem za rękę.
A- Dziękuję, że nic nie powiedziałeś. No wiesz o czym...
C- Nie ma za co, to będzie nasza mała tajemnica. Chociaż i tak nie ma co ukrywać.
Ostatnio bardziej go polubiłam, stał się inny. A może to ja się zmieniłam ? Nie wiem, ale trochę to dziwne. Miałam ochotę spędzać z nim więcej czasu, przytulać się, chodzić za rękę, a nawet czasem całować...
A- Muszę iść jeszcze do szafki po torbę, pójdziesz ze mną ?
C- Jasne, już myślałem, że chcesz się mnie pozbyć.
A- Haha na razie nie.
C- Na razie ?
A- Oj daj spokój.
Poszliśmy niezbyt szybkim po mój stój, a potem udaliśmy się na segment wf. Colin jak zwykle musiał coś odwalić i wziął mnie na barana. Głową o mało nie uderzyłam w rurę wiszącą nad sufitem ale i tak się śmiałam. Może w końcu znalazłam szczęście, którego tak długo szukałam ?

* z perspektywy Charlie *

Zostałam sama z Mattim. Miałam ochotę rzucić się i uciec z daleka od niego. Moje uczucia na razie wydawały być się obojętnie. No właśnie, na razie. Spoglądałam na niego z pół dystansu. 
M- Pamiętasz jak...
Ch- Tak, pamiętam.
Znów zapadła głęboka cisza. Będąc z Alex czułam się pewniej, zawsze mogłam liczyć na to, że palnie coś głupiego co rozluźni sytuację albo odwróci uwagę od mojej osoby. Niestety nie teraz, siedzimy sami. W cztery oczy, które szukają ucieczki za wszelką cenę. Spojrzałam na zegarek- za dziesięć minut zaczyna się lekcja śpiewu. W sumie mogłam już iść, gabinet nie był dosyć daleko, wręcz przeciwnie. Usiąść pod drzwiami i skupić się na priorytetach lecz pewna część mnie trzymała mnie tu. Nic nie mogłam na to poradzić. Spojrzałam się na stertę ciuchów leżących obok. Od razu w głowie miałam widok gdy całowaliśmy się. Nasze śmiechy wypełniające szatnie, moją ucieczkę. Nigdy nie jestem pewna czego chcę. Mówi się, że bardziej pragniemy czegoś czego mieć nie możemy... Możliwe iż dlatego ja chcę Nialla, A Matty mnie. Ale on ma większe szanse, choć to mój wybór. Chwilami nawet z tego powodu żałuję przyjazdu do Londynu, ale to dzięki temu blond aniołowi moje życie choć na pewien czas wypełnia się szczęściem... Pięć minut do dzwonka.
Ch- Będę już szła.
M- Czekaj.
Usiadłam z powrotem na ławce opierając się głową o ścianę.
M- Dużo ostatnio myślałem i uważam iż powinniśmy dać sobie szansę.
Ch- To źle uważasz...
M- Ale proszę Cię, daj mi skończyć.
Ch- Dobrze.- niechętnie, ale zgodziłam się.
M- Od kiedy poznałem Cię nie myślę racjonalnie. Nie mogę się skupić na niczym innym, nawet na boksie. Prawie już nigdzie nie wychodzę, czekam tylko na tym cholernym facebooku, aż obok twojego nazwiska pojawi się zielona kropka z nadzieją, że może coś napiszesz...
Słuchając tego wszystkiego czułam się jakbym to ja była chłopakiem i przeczytała pamiętnik dziewczyny zakochanej we mnie, która była czuła ale nie bała się otworzyć na miłość. A on ? Znaczy się ja, zimny drań, który myśli tylko o sobie. Ale może to lepiej, każdemu należy się nutka egoizmu.
M- Nocami wspominam nasz pocałunek, wizytę u mnie, spacer w parku. Dniami zastanawiam się czy nic Ci nie jest, czy dobrze się czujesz. Zależy mi na tobie.
Blondyn podszedł do mnie. Z bezradności do moich oczu zaczęły napływać łzy.
Ch- Wybacz, nie chciałam abyś tak się czuł. Abyś cierpiał, ale to też nie łatwa decyzja dla mnie.
M- Charlie, razem damy radę. Stawimy czoło wszystkiemu.
Przetarłam oczy i wstałam.
Ch- Naprawdę, muszę już iść.
M- Tylko jeszcze jedno.
Ch- Tak ?
Nie zdążyłam nic powiedzieć. Matty złapał mnie w talii i zaczął czule całować. Sprzeciwianie się nie wchodziło w grę. On był jak narkotyk, którego nie chcesz ale jak spróbujesz trudno Ci go odłożyć na bok. Dlatego go unikałam, bałam się tego... Stałam przywarta do ściany, jego pocałunki zaczęły przenosić się na moją szyję. Przejechałam ręką po jego włosach, które rozczochrały się. Objęłam go i zaczęłam całować w usta. Zadzwonił dzwonek. Odeszłam na bok i wzięłam plecak. Wychodząc usłyszałam tylko jedno.
M- Nie uciekaj, prawdziwe uczucie i tak cię znajdzie...


1 komentarz:

  1. uwielbiam! <3
    za kazdym razem mnie po prostu zaskakujesz :D

    OdpowiedzUsuń