niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 64

* perspektywy Charlie *

Spojrzałam na zegarek, dochodziło już do pierwszej w nocy.
Ch- Wiesz co, chyba muszę już wracać.
N- Szkoda, chodź po Stylesa aby cię odwiózł.
Poszliśmy po cichu do jego jego pokoju. Spał.
Ch- No to chyba będę musiała pojechać autobusem...
N- Pójdę z tobą, może coś Ci się stać.
Ubrałam kurtkę i zeszłam na dół. Blondyn szedł tuż za mną.
N- Autobus jedzie !
Zaczęliśmy biec ile sił w nogach. Ledwie, ale udało nam się. Zasapani usiedliśmy na tylne siedzenia.
Ch- Szczęście.
N- Nieprawdaż ?
Przez ponad piętnaście minut jechaliśmy oglądając Londyńskie ulice nocą. Widok był na prawdę wspaniały. Mogłabym tak codziennie. Gdy staliśmy pod drzwiami od mojego mieszkania Horan był jakiś zakłopotany.
Ch- Coś się stało ?
N- Nie, tylko zbytnio nie mam jak wrócić do domu. To był ostatni autobus.
Ch- To może zostaniesz u mnie ? 
N- Nie, nie chcę się narzucać. Pewnie masz już mnie serdecznie dosyć po wizycie w górach.
Oj Niall mylisz się i to bardzo. Po tym wypadzie pragnę Cię jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Co ja bym dała aby móc Ci to powiedzieć...
Ch- Nie przesadzaj, wchodź do środka.
Otworzyłam drzwi, ciepłe powietrze buchnęło prosto w nas. Położyliśmy kurtki na komodzie i powędrowaliśmy do mojego pokoju. Siedzieliśmy na łóżku rozmawiając i patrząc na gwiazdy, które wypełniały całe niebo. Z chwili na chwilę robiłam się coraz senniejsza, w końcu niedługo miała być druga.
Ch- Wiesz co, chyba położę już się spać.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Odwróciłam się aby zobaczyć co robi. Spał. Położyłam się obok niego i przykryłam nas kołdrą wchodząc w najwspanialszy stan umysłu- sen...

* z perspektywy Alex *

Rano obudził mnie aromatyczny zapach tostów. Collin już nie spał. Przetarłam oczy i wstałam. Zakręciło mi się w głowie i prawie się wywróciłam. W ostatniej chwili złapałam się akwarium, w którym był jego wąż. Niestety chłopak widział całą te sytuację i wybuchną śmiechem.
A- Aż tak zabawny widok- Alex rankiem ?
C- Powiedziałbym słodki.
Próbowałam się uśmiechnąć ale byłam zbytnio zmęczona. Siedziałam na łóżku czekając aż rodzice Collina wyjdą z kuchni. Wstydziłam się do nich pójść.
C- No chodź.
A- Nie, poczekam.
C- No chodź, śniadanie nie będzie czekać wiecznie !
Chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do kuchni. Czułam jak cała się czerwienię.
A- Dzień dobry.
M- Witaj słoneczko, jak minęła Ci noc ?
A- Eeemm... dobrze. Tak mi się zdaję.
M- Collin Ci nie uprzykszał ?
C- Mamo !
M- No co, spytać już się nie mogę ?
Zaczęłam się po cichu śmiać. Sięgnęłam po talerz, który podawała mi kobieta.
M- Dobra to wy jedzcie, a ja idę do pracy. Pa synciu.
Colin dostał wielkiego buziaka w policzek. Speszył się. Razem z nią wyszedł i ojciec. Gdy zostaliśmy sami zaczęłam machać nogami i uśmiechać się w jego stronę.
A- Synek mamusi ?
C- Przemilczmy te sytuację, proszę.
A- Rankiem uroczy, wieczorem natarczywy. Dwa oblicza ?
Chłopak tylko spojrzał na mnie drwiącym wzrokiem. Gdy skończyliśmy jeść poszłam szybko się przebrać i zamienić podręczniki w torbie.
A- Nic się nie stanie jeśli zostawię tu brudne ciuchy i kiedy indziej po nie wpadnę ?
C- Jasne, że nie. Chociaż będę miał gwarancję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz.
A- No to może lepiej je wezmę... Żartuję.
Przed ósmą byliśmy już w szkole. Poruszaliśmy się przez łącznik trzymając się za ręce. Nie wiem dlaczego ale dziś mi to jakoś nie przeszkadzało. Czułam się z tym po prostu dobrze. Jak zwykle pierwsza była matematyka, na której siedzimy razem. Do dzwonka brakowało tylko 10 minut, a Charlie jeszcze nie było. Siedziałam sama pod drzwiami ,a Collin rozmawiał z Mattim. Nieoczekiwanie jednak po chwili podszedł do mnie i wyciągną dłoń na oznakę abym wstała.
A- Co, rozmowa się nie klei ?
C- Po prostu wolę spędzać czas z tobą.
Ooo to takie słodkie. Przypomniały mi się jego słowa z wczorajszego wieczora, a może raczej dzisiejszego ranka- miłość to za mocne stwierdzenie. - ale to się czuje... Dałam mu buziaka w policzek.
A- I tak wiem, że od mamusi był lepszy.
C- Nie powiedziałbym haha.
Zauważyłam w oddali biegnącą Charlie, która ucieszyła się na nasz widok. Była to oznaka tego, że nie spóźniła się na lekcje. Zmierzałam w jej stronę lecz Collin złapał mnie w pasie i zaczął tak ze mną iść wielkimi krokami.
A- Chodziłam tak z tatą jak byłam mała.
C- Widzisz ja jestem synkiem mamusi, a ty córeczką tatusia.
A- Najwidoczniej.
Chłopak zaczął całować mnie w szyję i po policzku.
A- Przestań, noo.
C- Nie mam najmniejszego zamiaru.
A- Prooszę.
C- Hmm... nie.
A- Mały kompromis ?
C- Zaciekawiłaś mnie, mów dalej.
A- Jeden buziak w usta i puszczasz mnie. Co ty na to ?
C- Ja na to, że umiesz się negocjować.
Odwróciłam się i pocałowałam go. Ręce Colina teraz leżały na mojej talii. Zdjęłam je powoli z siebie i poszłam do Charlie, która wyglądała na strasznie niewyspaną...

__________________________________________

Przepraszam, że taki krótki rozdział ale na prawdę nie miałam zbytnio czasu ,a parę osób poprosiło mnie o to. Mam jednak nadzieję, że spodoba wam się :)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. co tu dużo pisac po prostu cudowny! dziękuję <3
    boję się samej siebie, bo powoli zaczyna mi się podobać perspektywa że Alex moze być z Collinem ;o OMG co ja wygaduję haha xx

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha różnie rzeczy mogą się dziać, w życiu nic nie jest nigdy wiadome :)

    OdpowiedzUsuń